"Mieliśmy dwa worki marihuany, siedemdziesiąt pięć kulek meskaliny, pięć bibułek nasączonych ostrym kwasem, solniczkę nabitą kokainą, i całą galaktykę tęczowych dołersów, głupawek i nakręcaczy... a także ćwiartkę tequili, ćwiartkę rumu, skrzynkę budweisera, pół litra eteru i sporo amylu" - tak Hunter rozpoczyna jedną ze swoich najbardziej brawurowych książek - "Lęk i odraza w Las Vegas". Dziennikarz Raoul Duke (alter ego Thompsona) oraz jego adwokat dr Gonzo, samochodem załadowanym po brzegi masą wspomagaczy, udają się w narkotyczną podróż do Las Vegas, by zrelacjonować wyścig Mint 4000.
"Lęk i odraza w Las Vegas" to uosobienie prawdziwego szaleństwa drzemiącego w Hunterze. Thompson był istnym demonem i geniuszem jednocześnie, tragicznym - politycznym i obyczajowym - rewolucjonistą i w końcu brawurowym dziennikarzem. W "Lęku..." prócz zarysowanej na pierwszym planie paranoidalnej wyprawy po Stanach Zjednoczonych, w tle mocno rysuje się jeszcze atmosfera obyczajowej i politycznej rewolucji. Uwierzcie, że ta książka wręcz parzy w dłonie! Będziecie do niej wracać nie raz. Gwarantuję!
Druga powieść, którą Hunter zaczął pisać jeszcze przed "Lękiem i odrazą w Las Vegas" to "Dziennik rumowy", który został opublikowany dopiero... 38 lat później. To zupełnie inny klimat i styl, którym Thompson operował już później. Tym razem Paul Kemp ląduje w redakcji podupadającej gazety "San Juan Daily News". Na miejscu poznaje fotoreportera Boba Salę i młodego kolegę po piórze - Yeamona, którego piękna dziewczyna, Chenault, z miejsca wpada mu w oko. Leniwa atmosfera rozgrzanego do czerwoności Puerto Rico. Rum, który leje się hektolitrami i kil-ka niekoniecznie wesołych przygód. Tak w wielkim skrócie prezentuje się zekranizowany niedawno "Dziennik rumowy". Książka częściowo oparta jest na prawdziwych wątkach z bujnego życiorysu Thompsona, który 1959 roku trafił do Puerto Rico.
O tym, że naprawdę warto bliżej zapoznać się z twórczością Thompsona, ale także nim samym, niech paradoksalnie zaświadczy...jego pogrzeb. Przyjacielem Huntera był aktor Johny Depp, któremu pisarz zostawił nietuzinkowy testament. Zażyczył sobie, by jego prochy wystrzelono z armaty, której lufa miała mieć 150 stóp. Depp wiedząc, że lufa, o której marzył Hunter, jest zaledwie o jedną stopę krótsza od całej długości Statuy Wolności, zamówił większą. Jak mówił później, Hunter szczerze znienawidziłby go, gdyby armata była mniejsza od Statuy Wolności.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?