Politycy KO pozwalali Rosjanom wjeżdżać do Polski
Andrzej Jaworski, kandydat do Sejmu RP mówił o kwestii bezpieczeństwa granic Polski w kontekście stosunków z Rosją. Jaworski zwraca uwagę na fakt, że w przeszłości Rosjanie mieli swobodny dostęp do Gdańska i Pomorza, a polskie władze nie kontrolowały ich ruchu. Wspominał również o "małym ruchu granicznym" z Rosją, który został wstrzymany w 2016 roku za rządów PiS i nigdy nie został przywrócony. Politycy z Pomorza, w tym Agnieszka Pomaska i Janusz Lewandowski, próbowali interweniować w tej sprawie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.
— Chcemy zwrócić uwagę po raz kolejny na temat bezpieczeństwa — mówił Andrzej Jaworski, kandydat PiS do Sejmu RP. - Przez długi okres czasu Rosjanie, mogli bez żadnego problemu wjeżdżać do Gdańska i Pomorza, nie byli oni sprawdzani, a nikt również nie weryfikował, dokąd oni się poruszali. Chciałbym przypomnieć, że w 2016 roku „mały ruch graniczny” z Rosją został wstrzymany przed szczytem z NATO. Po tym szczycie ruch nie został przywrócony, a Agnieszka Pomaska wraz z posłem Piotrem Cieślińskim przygotowała interpelacje do MSWiA w sprawie wznowienia „małego ruchu granicznego". W 2019 roku kolejny polityk z Pomorza Janusz Lewandowski, wystąpił do ministra Joachima Brudzińskiego z zapytaniem o to, dlaczego nie jest przywracany „mały ruch graniczny” z Rosją — mówił Jaworski.
Andrzej Jaworski zapytał polityków Koalicji Obywatelskiej, dlaczego im zależało na "małym ruchu granicznym".
— Chcemy jeszcze raz zapytać posłów Koalicji Obywatelskiej, dlaczego tak bardzo dążyli do tego, aby ten ruch bezwizowy, ta możliwość przyjazdu Rosjan do Polski miał zostać przywrócony — zapytał Jaworski polityków Koalicji Obywatelskiej.
Czym jest tzw. mały ruch graniczny?
Mały ruch graniczny za czasów PO-PSL był przyzwoleniem na regularne przekraczanie wspólnej granicy Polski i Rosji w celu przebywania w wyznaczonej strefie. Jednak nikt nie kontrolował tego, gdzie mieszkańcy Rosji poruszali się oraz kim oni byli.
- Mały ruch graniczny pomiędzy Polską a Federacją Rosyjską był o tyle niebezpieczny, że większość mieszkańców Kaliningradu żyje dzięki wojsku — mówi Hubert Grzegorczyk, kandydat do Senatu z Gdańska. - To tam jest najwięcej baz wojskowych. W wyniku tego małego ruchu bezwizowego nie było kontroli nad tym, kto wjeżdżał do naszego kraju. Mogli to być szpiedzy, którzy mogli zbierać informacje nt. funkcjonowania naszego państwa — dodał polityk.
CZYTAJ TAKŻE:
Andrzej Jaworski: Mamy prawo zamknąć swoje granice w obronie naszych obywateli przed imigrantami!
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?